Konstruktywna krytyka

_________________________________________________________________________________________

Bez zbędnych wstępów, przejdę do rzeczy. Każdy z nas ma słówka, które lubi, często używa, może nawet zbyt często, może lekko nieświadomie. Ok. Nie byłoby w tym nic dziwnego i denerwującego, gdyby.... gdyby... no właśnie. Słuchając/czytając/obserwując to co mają do powiedzenia inni, mamy wrażenie, że część słownictwa naszego delikwenta to słówka najbardziej wykwintne wyciągnięte z encyklopedii, którą kupiła ciocia na 10. urodziny. Brawo, gratulacje, każdy chce się kształcić i rozwijać nasz piękny polski język. Ale, nie wiem jak was, mnie krew zalewa, kiedy delikwent chcąc zobrazować nam swoje cudowne przeżycia związane z wypiciem jakże przepysznej i aromatycznej herbaty z maliną, używa przy tym słów, które kompletnie do tego nie pasują. I szczerze powątpiewam, żeby z ust delikwenta takie słowa mogły wyjść bez wcześniejszego skorzystania ze słownika synonimów. Kompletnie nie rozumiem, nie chce zrozumieć i chyba umrę w tej słodkiej nieświadomości, dlaczego przeciętni ludzie, tacy jak ja czy Ty, próbują dmuchać w brokat chcąc stworzyć wokół siebie cudowny magiczny klimat. 'Jakie to życie jest cudowne', 'Herbata wzmaga we mnie najgenialniejsze uczucia przybliżające mi moje dzieciństwo' czy wiele innych. Nie wiem również skąd ta chęć robienia z siebie wodza, który ma poprowadzić lud ku dobremu. Robienie z siebie drugiej Chodakowskiej, której swoją drogą nie wróżę już długiej kariery. Motywacja jest dobra, nawet bardzo dobra, ale przepraszam bardzo, może się czepiam, w TEJ motywacji paradoksalnie za dużo jest motywacji. Powinnam być kulturalna i powiedzieć, 'oj, nie, nie podoba mi się to', ale powiem bardziej dosadnie, RZYGAĆ MI SIĘ CHCĘ, gdy na to patrzę. To co, kiedyś śmieszyło, bo było tak głupiutkie i niewinne, teraz przyprawia mnie o zawroty głowy. Ileż można pier*olić (nie znalazłam tu innego słowa, może powinnam zajrzeć do słownika synonimów) o tym samym, o tym jak aromatyczne cappuccino mamy w pazurach, o tym jak warto pozbyć się tłuszczu z biodra i o tym jak to dobrze czasem odciąć się od stresującego życia. Swoją drogą, gdyby resetować codziennie umysł, zostalibyśmy białą kartką... którą oczywiście chcielibyśmy resetować. Ileż można, no ileż można?! Teraz nie wątpię, że umysł został wyczyszczony doszczętnie i jedyne o co można dbać to ciało, bo pustki pielęgnować się po prostu nie da... 
Także... życzę miłego wieczoru.

| fotografował Paweł Szemraj | Warsaw, wrzesień 2013 |



Commenti

  1. Wyjątkowo nie lubię Ewy Chodakowskiej, po ostatnich odzywkach do fanek.
    Bardzo ładne zdjęcia :)

    RispondiElimina
  2. Haha, a spróbuj tylko zwrócić komuś uwagę, to powiedzą, że jesteś pusta jak tamburynek i koniec dyskusji ;)
    przerost formy nad treścią zawsze doprowadzał mnie do szewskiej pasji ;)

    a sukienkę masz piękną, Raroiko :)

    RispondiElimina
  3. padlam, ale z Ciebie laska. sliczna kobieta :) obserwuje i po ciuchu licze na rewanz!

    RispondiElimina

Posta un commento